-Chodźcie ze mną do obozu. Clancy. -zwróciłem się do tego nowego z probatio. Wzdrygnął się na dźwięk moich słów. O bogowie, to dziecko się mnie tak boi. -Ty masz iść poszukać trzech miejsc w jakiejś z kohort. Już! -To, że jest nowy wcale nie znaczy, że ma jakieś luzy wobec mnie. Co to to nie. Clancy szybko i bez słowa oddalił się do obozu.
-Może byś już dał mu spokój? -Hazel znowu stara się mnie pouczać...
-Levesque... nie rób scen przy gościach. Chyba nie chcesz przynieść wstydu naszemu obozowi, prawda?- rzuciła mi tylko pełne gniewu spojrzenie. -No wiec tak jak już mówiłem chodźcie. A i jeszcze jedno. Hazel, załatwić ci kogoś do pary?
-Daj już sobie spokój dobra?
-Tylko pytałem.
Idziemy w kierunku Nowego Rzymu. Czeka nas niezły kawałek do przejścia, wiec próbuję dowiedzieć się co tu robi tylu greków, bo na wymianę spodziewałem się tylko trójki.
-Aż tylu was przyjechało na święta? -zwalniam tempo i dotrzymuje kroku Tini. Znam się z nią od dobrych kilku lat. Ona jest nawet spoko, no nie wiem czy tylko spoko, ale wole nie wnikać w swoje głębsze uczucia.
-Nie, tylko Zoe, Lusi i Alice. Ja, Vicky i Leo jesteśmy z misją, jednak dopóki nic więcej nie będzie wiadome chyba będziemy musieli zostać tu na kilka dni.
-Jasne, nie ma sprawy. W Nowym Rzymie powinny znaleźć się wolne mieszkania. Naprawdę, nie chciałabyś mieszkać w tamtych barakach.
-Uwierzę ci na słowo.
-Oktawian! Oktawian! -słyszę jakieś krzyki. To pewnie znowu Clancy. Jak on się do mnie zwraca... Zatrzymuje się i odwracam na pięcie. Chłopak biegnie w moim kierunku. Jest cały czerwony na twarzy i zadyszany. Chyba będę zmuszony załatwić mu jakiś trening. Po chwili Clan jest już na miejscu. Zatrzymuje się i z trudem łapie powietrze.
-Coś ty taki zmęczony? I jak ty sie zwracasz?
-Biegłem od baraków. Przepraszam centurionie.
-No, już lepiej. Gdzie znalazłeś wolne miejsca?
-W I kohorcie, centurionie.
-O, nasz oddział. A więc twoim zadaniem będzie oprowadzić, ale to potem. Teraz jeszcze pobiegnij przodem do miasta i w moim domu przygotuj jeszcze trzy pokoje.
-Ale...
-Żadnych ale, no dalej.
-przerwałem mu. Chłopak zrobił się jeszcze bardziej czerwony na twarzy, lecz wykonał polecenie.
-Hazel miała racje, ty chyba jednak troche przesadzasz.
-Ojeju, Tini prosze, nie zaczynaj tematu.
-Dobra, dobra. Nie mam zamiaru wnikać w ten twój sposób postrzegania świata, ani te rygorystyczne zasady wobec słabszych rangą. Wierz mi, aż tak źle to jeszcze ze mną nie jest.
-Nie wiem, czy to miało mnie obrazić, ale pominę tą uwage. Tini, masz tyle udanych misji za sobą. Nie myślałaś kiedyś, żeby zostać chociaż grupową?
-Mam nadzieję, że nie próbujesz wkręcić mnie w swój plan zawładnięcia nad światem?
-To jest tylko czysta ciekawość.
-No skoro już pytasz, to nie, nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
-A szkoda. Nadawałabyś się do tej roli.
-Sama nie wiem...
-Troche więcej pewności siebie. Z taką postawą świata nie przejmiesz!
-Ha! Wiedziałam.
-Nie, to nie o to chodzi.
-No prosze, już sie nie ośmieszaj, zbyt dobrze cie znam.
-No niestety...
Dotarliśmy już prawie na miejsce. Ostrzegam gości, żeby od razu oddali Terminusowi wszystkie bronie, bo jak sie wkurzy to za fajnie nie będzie. Jesteśmy już prawie przy bramie, gdy ze środka, jak strzała wypruwa Clancy.
-Szybki jesteś. -pomrukuje z ironią, wysłałem go z jakieś pół godziny temu.
-Melduję, że zadania wykonane.
-Brawo. To teraz zaprowadź naszych gości z wymiany do I kohorty. Alice, Lusi, Zoe, jak znowu będzie robił coś głupiego, mówcie to mi. -po moich słowach Clan oblał się rumieńcem. Przewracam oczami.
Spotkanie z Terminusem, odbywa się nadzwyczaj szybko. Po chwili oprowadzam już Tini i tamtą dwójkę po moim domu. Może nie jest on tak duży jak Reyny, ale i tak o wiele lepszy od tamtych baraków. Ten idiota Clancy nie powiedział, na którym piętrze są te pokoje. W końcu jednak znajduje gdzie one są. Prowadze herosów na pierwsze piętro. Idziemy długim korytarzem, którego ściany są obite ciemnym drewnem z pozłacanymi końcami. No bo jak szaleć to szaleć. Idę przodem, więc gdy zatrzymuje się przy jednych z drzwi Leo, który był obok, wpada na mnie.
-Sory...
-Dobra, nic się nie stało. Dobrze, że mnie nie podpaliłeś.
-Mhm...
Otwieram drzwi pokoju. Jest w nim tak zimno. Ktoś zostawił otwarte okno. Clancy... Dlaczego muszę żyć z takim idiotą. Podchodzę do okna i je zamykam. Wydaje mi się, że na podłodze są ślady czyiś butów, ale to nie możliwe, żeby w biały dzień, w środku Rzymu ktoś wszedł sobie przez okno do cudzego mieszkania.
-Leo. Możesz mieć ten pokój.
-Spoko.
-Tini, Vicky, chodźcie, do was będą dalej.
Zostawiamy Valdeza samego w sypialni i idziemy dalej korytarzem. Kolejny pokój jest kilka metrów dalej. Nie wiele różnił się od poprzedniego. Bynajmniej tu nie ma otwartego na oścież okna.
-Vicky? -Dziewczyna bez słowa wzięła swój plecak i weszła do środka. Czy ona zawsze taka jest?
-Tini, dla ciebie mam coś lepszego.
-Nie przesadzasz trochę?
-Ani trochę... Chodź na górę.
Kiedy jesteśmy już na drugim piętrze, stajemy przed ogromnymi drzwiami z równie ciemnego dębu. Popycham je lekko i zamek sam ustępuje. Przed nami jest ogromny pokój, z wielkimi oknami, łóżkiem z baldachimem w kolorze purpury.
-Wiesz, że teraz wcale nie będzie mi się chciało jechać na tą misje? -robię krok w jej kierunku. Podchodzę coraz bliżej. Jestem już tak blisko. Jest ona ode mnie niższa więc jej głowa styka się z moją klatką piersiową.
-Wiem. -mruczę. Przykładam swoją twarz do jej włosów. Pachną szamponem miodowym. Zapach bogactwa.
Moja dłoń wędruje na przegub jej ręki. Łapie jej tętno. Nie jest zwiększone, ona nie ma nic przeciwko temu. Głowa schyla się coraz niżej. W efekcie moje usta całują już delikatnie jej szyje. Ona obejmuje mnie po bokach. Atmosfera robi się gorąca, zbyt gorąca.
Tini też chyba to wyczuwa. Oboje zerkamy w kierunku drzwi.
Leo.
====================
No więc tak jak zwykle: czekam na komentarze i mam nadzieje, że się podoba.
TINI SOLACE
Woo, jaki zaskakujący :D
OdpowiedzUsuńZwłaszcza końcówka xD
Nie no, genialne :3
Zajebiaszcze ����
OdpowiedzUsuńFajny rozdział *O8 Szybciej pisz. Uhuhuuhuhuuh *O*
OdpowiedzUsuń*krztusi się*
OdpowiedzUsuńOKTAWIAN?!
*pada na podłogę*
TEN OKTAWIAN?!
*dostaje drgawek*
TEN OKTAWIAN CAŁUJE TĄ TINI?
CO.TU.SIĘ.DZIEJE.
LEOOOOOOOOOOOO!
Paczaj co tu się wyrabia.
Rozdział supi, mało mnie (tak, wiem, jestem egoistką) ale nadal supi <3
Tak, ten Oktawian :D Hahaha no będzie więcej ciebie... kiedyś tam...
Usuńp.s to nie mój chłopak nazwya sie makaron