Posłuchaj sobie

wtorek, 16 grudnia 2014

ROZDZIAŁ XII - LUSI

Nogi już mnie bolą od chodzenia. Mam nadzieję, że za chwilę będziemy na miejscu. Nawet nie wiem, gdzie to jest, ale mam wrażenie, że zaraz stracę swoje kończyny.
-To tutaj. -ten chłopak, chyba Clancy, cały czas szedł w milczeniu. On ma autyzm czy co? I dlaczego tak się boi tego Oktawiana, przecież on chyba jest normalny... Dobra on nie jest nornalny.
-To jest jakiś żart, prawda? -przede mną znajdowała się ulica, po której obu stronach postawione były jakieś domki. Nawet nie wiem czy można to tak nazwać. Widzę przed sobą, baraki stworzone z kawałków metalowej blachy i innych materiałów budowlanych. Za fajnie to nie wygląda. Clancy ponownie idzie przodem. Kilka metrów dalej skręcamy w lewo, a następnie zatrzymujemy się przy jednym z domków, z wiszącym numerkiem 1. Wchodzimy do środka. Pierwsze co rzuca mi się w oczy po wejściu, jest średnich rozmiarów, przybrudzone okno. Przy tej samej ścianie stoją również metalowe łóżka z nieprzyjaźnie wyglądającymi materacami. Na jednej z tych pryczy rodem z okopu, leży jakaś dziewczyna. Ma kręcone, ciemne włosy spięte w koka. Jej skóra jest strasznie blada. Bawi się swoim sztyletem, przerzucając go z ręki do ręki.
-Natalie, to są te dziewczyny z wymiany, o których ci mówiłem. -dziewczyna podnosi się ze swojego miejsca. Podchodzi do nas i po koleji podaje nam rękę. Jej uścisk jest mocny i twardy. Kiedy puszczam jej dłoń, mam wrażenie, że połamała mi kości. Po kolei przedstawiłyśmy się Rzymiance.
-Jak widzicie warunki, może i najlepsze, ale trzeba sobie dawać rade. Prawdopodobnie wieczorem, odbędzie się uczta z okazji rozpoczęcia wymiany. Można powiedzieć, że jesteście gośćmi honorowymi, dlatego będziecie musiały założyć togę.
-Że co?! -czy ja dobrze usłyszałam? Mam założyć na siebie prześcieradło?
-To co usłyszałaś. -Natalie stara się zachować powagę, ale spogląda na mnie wymownie.
-A jak ma coś takiego wyglądać? -Alice zainteresowała się rozmową.
-Same zobaczycie.
***wieczorem***
Zostałyśmy zaprowadzone do jakiegoś domu w Nowym Rzymie. Nie za bardzo orientuję się w tym miejscu, więc błądzę wśród ciemnych, drewnianych ścian. Z góry słyszę jakieś głosy, więc postanawiam tam pójść. Dobra, teraz jeszcze muszę znaleźć schody. Po chwili szukania, jestem już na drugim piętrze. Purpurowe zasłony, sprawiają wrażenie półmroku, w korytarzu. Jednak z dalszej jego części bije jasne światło. Nie mając większego wyboru idę w tamtym kierunku. Kiedy mijam kolejny zakręt, zauważam, że jakieś drzwi są uchylone. To zza nich bije to światło. Trochę dziwnie jest tak wpychać się komuś do pokoju, no ale co tam.
W pomieszczeniu widzę chłopaka. Wysokiego blondyna, jednak nie tego, którego widziałam dzisiaj rano. Mimo, że ten również ubrany jest w togę, i stoi plecami, zauważam między nimi różnice. Widzę wyraźnie, że ten jest dobrze zbudowany i ma szeroki ramiona. Jego włosy są przystrzyżone dość krótko, jednak nadal może postawić sobie grzywkę. Nie widzę jeszcze jego twarzy, ale wydaje mi się, że znalazłam swój cel. No to teraz trzeba zagadać.
-Przepraszam... -no świetny sposób na podryw. No po prostu genialne. Jednak to działa. Chłopak odwraca się. Ma niebieskie oczy. Piękne oczy.
-Tak?
-Wydaje mi się, że się zgubiłam. -robię słodkie oczka. Mam nadzieję, że nie wyglądam teraz jak świeżo zabity, wigilijny karp.
-Ah... To ty jesteś jedną z tych z wymiany? -no brawo geniuszu... -Jestem Jason. -blondyn podchodzi do mnie i podaje mi rękę.
-Lusi. -ściskam jego dłoń.
-Czemu jeszcze nie jesteś w todze?
-Nic mi o tym nie wiadomo. -Jason patrzy na mnie wymownie.
-Poczekaj tutaj, zaraz przyjdę. -niebieskooki wychodzi z pokoju. Za nim powiewa purpurowy płaszcz. Dziwnę, że go wcześniej nie zauważyłam. Po krótkiej chwili jest już z powrotem. Przyniósł ze sobą jakis biały materiał. To prześcieradło. Rozwijam zawiniątko. Tak jak myślałam. Trzymam przed sobą prostokątny kawałek tkaniny, ze zdobieniami w niektórych miejscach.
-Umiesz to założyć? -i on jeszcze się pyta. Czy ja wyglądam na taką co chodzi na imprezy w swojej pościeli?
-Pierwszy raz widzę coś takiego na oczy. -Jason przejmuje ode mnie togę.
-Nowouznana heroska?
-No, można tak powiedzieć. -chłopak zaczyna oplatać mnie materiałem. Próbując przyjrzeć się pracy jego rąk, zastanawiam się ile lat zajmuje nauka wiązania prześcieradeł.
-Już. -spoglądam na siebie. Rzeczywiście, mam już na sobie tą ,,szatę''. -A teraz idź już na tą kolacje. -blondyn tłumaczy mi jeszcze przez chwile jak wyjść na dwór.
-A ty?
-Ja dojdę później. Chyba sobie poradzisz prawda?
-Tak, tak. Jasne.
-No to... do zobaczenia.
***chwilę później***
Na ulicach Nowego Rzymu rozstawiono długi stół, po którego bokach ustawiono niskie pufy w kolorze purpury. Zaczynam się zastanawiać czy ten kolor na prawdę ma tu tak duże znaczenie. Zajmuję jedną z nich zaraz przy Alice. Obok mnie jest jeszcze jedno wolne miejsce. Dalej natomiast siedzi jakaś dziewczyna w szacie podobnej do tej jaką miał Jason. Jej włosy są ciemne i związane w długiego warkocza. Wygląda na kogoś ważnego.
Klaśnięciem dłoni ucisza zgromadzonych. Zaczyna jakąś przemowę powitalną, mówi coś o gościach z wymiany itd. W tym czasie, wolne miejsce zajmuje Jason. Siada i puszcza do mnie oczko.
Dziewczyna wspomina także o gościach specjalnych czyli tych z misji. Zaczynam się rozglądać gdzie jest ta trójka. Widzę, że Vicky siedzi niedaleko i rozmawia z Alice. Leo siedzi gdzieś na przeciwko mnie i ze złością spogląda w prawo. Zerkam w tamtym kierunku. Z boku stołu siedzi Tini i ten Oktawian. Są tak blisko, że prawie się przytulają. Chłopak obejmuje ją ramieniem w pasie. 
Czarnowłosa kończy swoją wypowiedź. Od Jasona dowiaduje się, że to jest Reyna i tak jak on jest jednym z dwóch pretorów.
Do stołu jedzenie podają duchy wiatru. W trakcie posiłku wiele osób prowadzi głośne rozmowy. Pod koniec, dzieci Dionizosa, czy też tu Bachusa, przyniosły butelki szampana.
Z ciekawości zaczynam obserwować Tini i Oktawiana. Blondyn otwiera butelkę i nalewa do kieliszka dziewczyny, a później sobie. Odstawia szampana i siada z powrotem. Oboje stukają się kieliszkami. Po chwili odstawiają je na stół. Chłopak jedną ręką sięga do podbródka dziewczyny i przyciąga do siebie. Nie minęła nawet jedna mała sekunda, a oni już są złączeni w głębokim pocałunku. Z zamyślenia wyrywa mnie krzyk Jasona:
-Oktawian ma dziewczynę! -dołączył jeszcze do tego wiele znaczący gwizd.
-Oh... Grace, ty też mógłbyś się postarać o jakąś. -no więc on nie ma dziewczyny? Halo... tu jestem!
-No Oktuś, Oktuś, wiesz muszę ci przyznać racje.
-Ja zawsze mam racje.
-Potwierdzam. -wtrąca się Tini. Oboje znowu się całują.
Kątem oka zauważam, jak Alice wyprowadza ze spotkania Leo. W rękach trzyma szczątki czegoś co pierwotnie chyba było widelcem, ale teraz jest roztopione.
=================
Powiem jedno #TeamOktini
TINI SOLACE

3 komentarze:

  1. Awwwww💗 jest #teamOktini💗 jak zwykle super rozdział😘

    OdpowiedzUsuń
  2. Szampan, nieładnie! No chyba, że to Picolo, w takim wypadku zezwalam xD
    Kocham porównanie togi do prześcieradła <3
    Jason nie ma dziewczyny? Czyżby coś złego przydarzyło się przewspaniałej Piper? Tak? Ojejku, jak mi przykro.
    Od dzisiaj shippuję Jasi, ale Leni wciąż jest na pierwszym miejscu.
    Ale że Oktavian... Dziewczynę... Niee, ja się nie zgadzam!
    A teraz czas na trochę uwag, czyli "tą" w bierniku w rodziaju żeńskim. Poprawna forma to "tę", niech Lusi to wie! Miał wyjść dobry rym, ale jest jak zawsze.
    Leoś się wkurzył... WIRTUALNY ZNICZ DLA WIDELCA [*]
    I czekam na więcej, jak zawsze. Tym razem postaram sę czytać rozdziały na bieżąco :)
    #teamLeni4ever

    OdpowiedzUsuń
  3. #teamOktini ♥
    Uhuhuhuhuhuhu *O*
    Weny życzę *U*

    OdpowiedzUsuń