=========================
Złość. Nienawiść. Ból. Pustka. Co przeważa? Żądza zemsty.
-Ty świnio. Jak mogłeś -powoli rozważam każde słowo.
-Nie tolerujemy zdrajców i oszustów -jak on może być taki spokojny?!
Adrenalina wypełnia moje żyły, jednak stoję sparaliżowana. Nie mogę nic zrobić. Nie mogę zapobiec rozlewowi krwi. Jakby tylko tak cofnąć czas. Wrócić tu szybciej.
Moje oczy patrzą tylko na to jak życie uchodzi gdzieś do Podziemia.
-Zabije cię -szepczę.
-Co?
-Zrobię to samo co zrobiłeś jemu -w jego błękitnych oczach pojawia się nutka przerażenia.
Unoszę jedną rękę. Moja moc jest silniejsza niż do tej pory. Nagle ktoś łapie mnie w przegubie. Nie. To nie jest wróg. Vicky, która do tej pory stała z boku. Moja złość nagle narasta. Czemu go nie powstrzymała!? Wyrywam się z jej uścisku. Padam na ziemię.
Oczy pieką mnie, jakby ktoś nasypał do nich soli. Wodospad łez wypływa strumieniami, rozmazując dzieło bogini. To po części też jej wina. Unoszę lekko głowę. Spod kaskady włosów i łez widzę oddalający się biały kształt. Tchórz!!!
Zaczynam łkać. Dłoń zanurzam w gęstych brązowych lokach. Leo. Czerwona plama rozchodzi się na jego, dotychczas białej koszuli. Tracę poczucie czasu. Zauważam jednak, że Vicky gdzieś odeszła. Zerkam z powrotem na chłopaka. Oczy ma zamknięte. Minę spokojną. Poważną. Jak na złość przypominają mi się te wszystkie jego żarty. Wspólne dowcipy w obozie. Wpadam w kolejny atak łez.
Czyżbym zaczynała tracić czucie w dłoniach... Otwieram podpuchnięte oczy. Mam już chyba jakieś objawy schizofreniczne. Ludzie tak po prostu nie znikają! Nie! Nie! Nie! Leo zamienia się w jasną białawą mgiełkę. Co się dzieje?!
Szybko podrywam się na nogi. Odgarniam włosy do tyłu. Wiem co robić. Nie biegnę na oślep, jednak z całych sił pędzę w stronę świątynnych wzgórz. Wdycham zimne powietrze. Gardło zaczyna mnie boleć, lecz nie przerywam biegu. W końcu docieram na miejsce. Z trzaskiem wbiegam do świątyni Plutona, dla mnie Hadesa. W środku jest ciemno. Drzwi zamykają się za mną jak w jakimś horrorze. Nie boje się. Mroczne przebłyski na ścianach również nie wyprowadzają mnie z równowagi. Podchodzę do przodu. Prawie potknęłam się o jakąś błąkającą się miskę. W końcu używam mocy. Lekko oświetlam pomieszczenie. Centralnie przed sobą mam posąg Hadesa. Sama nie wiem co powinnam teraz zrobić. W końcu zauważam to co chciałam. Słyszałam o tym już kilka opowieści, nie wiem czy to się uda, ale muszę spróbować. Naciskam czaszkę, wyżłobioną u podnóża posągu. W lekkim świetle zauważam, że świątynie wypełnia zielonkawy dym. Prawię tracę przytomność, ale nie mogę się poddać. Odwracam się w stronę drzwi...
============
Krótkie, ale musiałam skończyć w tym momencie. Zapewne teraz połowa moich czytelników mnie zabije... No dobra ale do kolejnego rozdziału musicie jeszcze poczekać.
TINI