Posłuchaj sobie

niedziela, 15 lutego 2015

Krótka informacja

Nie wiem kiedy będzie najbliższy rozdział. Po prostu nie mam pojęcia. Spróbuje napisać go w jak najbliższym czasie, ale bez weny, będzie zapewne b. krótki. ;/ Przepraszam za te opóźnienia, no i...

czwartek, 29 stycznia 2015

ROZDZIAŁ XX - TINI

Zanim zaczniesz czytać wyłącz playliste. Najlepiej włącz sobie to. Jeśli się skończy puść od nowa. Gotowe? Teraz możesz już czytać.
=========================   
     Złość. Nienawiść. Ból. Pustka. Co przeważa? Żądza zemsty.
  -Ty świnio. Jak mogłeś -powoli rozważam każde słowo.
  -Nie tolerujemy zdrajców i oszustów -jak on może być taki spokojny?!
   Adrenalina wypełnia moje żyły, jednak stoję sparaliżowana. Nie mogę nic zrobić. Nie mogę zapobiec rozlewowi krwi. Jakby tylko tak cofnąć czas. Wrócić tu szybciej.
   Moje oczy patrzą tylko na to jak życie uchodzi gdzieś do Podziemia.
  -Zabije cię -szepczę.
  -Co?
  -Zrobię to samo co zrobiłeś jemu -w jego błękitnych oczach pojawia się nutka przerażenia.
    Unoszę jedną rękę. Moja moc jest silniejsza niż do tej pory. Nagle ktoś łapie mnie w przegubie. Nie. To nie jest wróg. Vicky, która do tej pory stała z boku. Moja złość nagle narasta. Czemu go nie powstrzymała!? Wyrywam się z jej uścisku. Padam na ziemię.
   Oczy pieką mnie, jakby ktoś nasypał do nich soli. Wodospad łez wypływa strumieniami, rozmazując dzieło bogini. To po części też jej wina. Unoszę lekko głowę. Spod kaskady włosów i łez widzę oddalający się biały kształt. Tchórz!!!
   Zaczynam łkać. Dłoń zanurzam w gęstych brązowych lokach. Leo. Czerwona plama rozchodzi się na jego, dotychczas białej koszuli. Tracę poczucie czasu. Zauważam jednak, że Vicky gdzieś odeszła. Zerkam z powrotem na chłopaka. Oczy ma zamknięte. Minę spokojną. Poważną. Jak na złość przypominają mi się te wszystkie jego żarty. Wspólne dowcipy w obozie. Wpadam w kolejny atak łez.
   Czyżbym zaczynała tracić czucie w dłoniach... Otwieram podpuchnięte oczy. Mam już chyba jakieś objawy schizofreniczne. Ludzie tak po prostu nie znikają! Nie! Nie! Nie! Leo zamienia się w jasną białawą mgiełkę. Co się dzieje?!
   Szybko podrywam się na nogi. Odgarniam włosy do tyłu. Wiem co robić. Nie biegnę na oślep, jednak z całych sił pędzę w stronę świątynnych wzgórz. Wdycham zimne powietrze. Gardło zaczyna mnie boleć, lecz nie przerywam biegu. W końcu docieram na miejsce. Z trzaskiem wbiegam do świątyni Plutona, dla mnie Hadesa. W środku jest ciemno. Drzwi zamykają się za mną jak w jakimś horrorze. Nie boje się. Mroczne przebłyski na ścianach również nie wyprowadzają mnie z równowagi. Podchodzę do przodu. Prawie potknęłam się o jakąś błąkającą się miskę. W końcu używam mocy. Lekko oświetlam pomieszczenie. Centralnie przed sobą mam posąg Hadesa. Sama nie wiem co powinnam teraz zrobić. W końcu zauważam to co chciałam. Słyszałam o tym już kilka opowieści, nie wiem czy to się uda, ale muszę spróbować. Naciskam czaszkę, wyżłobioną u podnóża posągu. W lekkim świetle zauważam, że świątynie wypełnia zielonkawy dym. Prawię tracę przytomność, ale nie mogę się poddać. Odwracam się w stronę drzwi...
============
Krótkie, ale musiałam skończyć w tym momencie. Zapewne teraz połowa moich czytelników mnie zabije... No dobra ale do kolejnego rozdziału musicie jeszcze poczekać.
TINI

wtorek, 27 stycznia 2015

ROZDZIAŁ XIX - ***

    Ból. Jedyne uczucie jakie teraz odczuwam. Coś tkwi w moich plecach. Upadam. Nie zwracam uwagi na obtarte kolana. Mój oddech jest blokowany. Słabnie. Krzyk. Ostatnie co pamiętam. To już koniec. Kładę rękę na piersi. Umrę. Nieodwołalnie. Jednak stanę śmierci naprzeciwko.
    Mija chwila. Oczy mam zamknięte. 1... 2... 3... Wdech... Wydech... Koniec...
============
Tak, to nawet nie jest rozdział. A że jestem taka zła jeszcze nie dowiecie się kto umarł.
TINI

niedziela, 18 stycznia 2015

Nie wiem co tu napisać, ale tytuł musi być.

Tak więc wszem i wobec informuję, że biorę urlop! Muszę się trochę zregenerować i nabrać nowej weny... No i może taka przerwa wpłynie na wasze komentarze, których z każdym postem jest coraz mniej. I jednym z istotniejszych powodów, jest również napięcie, z poprzedniego rozdziału. *złowieszczy śmiech*
Wrócę do was za tydzień, może dwa, ale na pewno z nowymi i jeszcze bardziej zaskakującymi zakończeniami jak ja to lubię. No więc bajos-amigos moi drodzy! Wkrótce się spotkamy.
*zakłada czapkę detektywa* *wsiada na kosmicznego jednorożco-pegaza* *odlatuje w stronę multifandomowej imprezy* 
*nawraca*
  Zapomniałabym o najważniejszym. Jeśli ktoś chce mieć informacje, dokładnie w chwili pojawienia się nowego postu, to poprosiłabym o maile, lub linki do fb w komentarzu.

MOCNO POKRĘCONA TINI

sobota, 3 stycznia 2015

ROZDZIAŁ XVIII - TINI

    Biegnę. Nie oglądam się za siebie. To wszystko nie ma sensu, przecież on sam mi wtedy powiedział, że nie chce być ze mną. Nie rozumiem. Moje oczy wypełniają piekące, słone łzy. Szybko przemierzam ulice Nowego Rzymu, ludzie patrzą na mnie ze zdziwieniem. Nie obchodzi mnie to.
    W końcu znajduję jakąś boczną uliczkę. Całe miasto otacza mur. Chyba znalazłam jedną z jego bocznych ścian. Już nie biegnę, a idę. Podchodzę bliżej końca miasta. Opieram się plecami o ścianę. Moje oczy znowu zalewają się łzami. Chowam twarz w swoich dłoniach i myślę. Staram się rozszyfrować co włada uczuciami Leo.
    Ktoś kładzie rękę na moim ramieniu. Moje ciało przechodzi gorący dreszcz. Czuję zapach perfum różanych. Podnoszę głowę i widzę kobietę. Wygląda jakby przyszła prosto z wybiegu. Ma na sobie różową sukienkę sięgającą do kolan i blond włosy układające się w perfekcyjne loki.
  -Afrodyta... -szeptam. Tak, to musi być ona.
  -Nie, nie, nie. Tutaj jestem Wenus. Moment, nie jest ci zimno? -dopiero teraz zdałam sobie sprawę z temperatury panującej na dworze. Musi być co najwyżej dwa stopnie na plusie. Do tej pory otoczenie nie miało dla mnie znaczenia, jednak chłód zaczął szczypać moją skórę. -Zaraz mi to zamarzniesz i nici z miłości.
  -Co?! Jakiej miłości? -bogini ucisza mnie i ruchem ręki znikąd wyczarowuje czarny płaszczyk. Podaje mi go. Zakładam to na siebie. W środku jest milutki w dotyku i ocieplany. -Dziękuje.
  -No nie ma sprawy. A teraz opowiadaj co za problem cię dręczy. Od dawna nie ingerowałam w takie sprawy -jakoś nie jestem pewna co do tych jej ,,spraw'', no ale w końcu jest boginią, wolałabym jej nie wkurzać. Może z tatą, Hermesem, Persefoną i o dziwo Hadesem mam dobre stosunki. No cóż trudno to sobie wyobrazić jak mogą wyglądać dobre stosunki pomiędzy bogiem a herosem.
    To wszystko zależy tez od danego boga. Apollo no cóż jest moim ojcem. Wyluzowanym ojcem. Hermes też nie jest taki sztywny jak niektórzy (ekhem Zeus ekhem). Persefona i Hades... kiedyś uratowałam i połowę Podziemia, ale to długa historia. Jednak do tego ostatniego wolę trzymać dystans, nigdy nie wiadomo, co takiemu strzeli do głowy. W jeden dzień może być spoko Mick'iem Jaggerem, a następnego przerażającym potworem.
    Wracając do Afrodyty, nie wiem co mam jej powiedzieć. Nie wiem co ona chce wiedzieć.
  -No dalej, dalej mów -bogini popędza mnie.
  -Tylko o czym?
  -No czemu płakałaś co? Wyczułam jakieś sprawy sercowe więc jestem.
    Poczułam nagle chęć zwierzenia się. Jak ona to robi... Te jej umiejętności zaczynają mnie przerażać. Powiedziałam jej wszystko co mnie męczyło. Niby mi ulżyło, ale nadal się zastanawiałam, czy jakiekolwiek rozpoczęcie tematu dobrze mi wróży. W końcu to Afrodyta.
  -No nie powiem, to jeden z TYCH przypadków, no ale dla mnie to nie pierwszy raz. Ach te wzloty i upadki. Ten chłopak, Valdez, stara się o ciebie. Nawet jak ci na nim zależy to nie możesz tego po sobie pokazać!
  -Ale...
  -No wstawaj zrobimy cie na bóstwo. No oczywiście nie tak dosłownie bo mi nikt nie dorówna -bogini zakończyła swoją wypowiedź chichotem. Chyba coraz mniej ją lubię...
    Podniosłam się. Afrodyta złapała mnie za rękę i wprowadziła do najbliższego budynku. Jej skóra jest przyjemna w dotyku. Kiedy jesteśmy już w środku bogini wyczarowuje zestaw kosmetyków. Jej dłonie bezbłędnie dobierają kolory i ,,przywołują" wszelkiego rodzaju ubrania. Po chwili mam wrażenie, że nałożyła na mnie tone makijażu, to jest straszne.
    W końcu przechodzimy do wyboru ubrań. Oczywiście nie mogę zostać w swojej obozowej koszulce. Zostaje mi wciśnięta sukienka w jaskrawo-różowym kolorze. Spoglądam na nią z obrzydzeniem. Nienawidzę tego koloru. Afrodyta chyba zobaczyła mój wyraz twarzy. Zerknęła tylko na mnie z pobłażaniem jakby niechcenie zostania zostania żywą barbie jest czymś dziwnym.
    Z niechęcią zgadzam się na kolejne przymiarki. Naprawdę nie chce tego, ale jeszcze bardziej nie chce podpaść bogini. Te ich humory są naprawdę straszne. W końcu przystajemy na czarnych, dżinsowych rurkach i długiej tunice z logiem Nirvany. Przynajmniej nie wyglądam jak wyjęta z jakiejś disneyowskiej bajki. Afrodyty podaje mi lusterko, żebym zobaczyła zrobiony wcześniej makijaż. Spodziewałam się czegoś ostrzejszego. Dobrze pamiętam, kiedy Pipper trafiła do obozu. Przyprowadziła ich wtedy Annabeth i Butch. Ciężko mi jest wspominać Ann, naprawdę ją lubiłam. Ale  ona żyje. Nie odeszła na zawsze. Wracając do tematu makijażu. Wtedy kiedy Pipper została uznana wyglądała no... nienaturalnie. Obawiałam się u siebie tego samego, jednak w odbiciu pojawia się moja twarz bez wielu zmian. Oczy mam lekko podkreślone tuszem i kredką. Na ustach nałożony jest jasny błyszczyk. Nie zauważam śladu pudru, który na pewno mi nakładała.
  -No to teraz możesz spokojnie jechać na misję! -Afrodyta wyrywa mnie z zamyślenia.
  -Yyy... dziękuje.
  -Oj no nie ma za co. A teraz lepiej zasłoń oczy, bo muszę wracać na Olimp -wykonuje jej polecenie. Uczę się w obozie od tylu lat, że doskonale wiem co by było, gdybym tego nie zrobiła. Przy odrobinie szczęścia, zostałabym kupka popiołu.
    Po chwili jestem już sama w budynku. Pośpiesznie wciągam na siebie płaszcz i wybiegam. Mieliśmy pół godziny na spakowanie się.  Nie wiem ile zajęła ta ,,przemiana" ale cieszę się, że zrobiłam to dzień wcześniej. Heros powinien być zawsze w gotowości.  Szybkim krokiem poruszam się w stronę miejsca zbiórki. Po chwili jestem już na miejscu. Grupka stoi odwrócona do mnie tyłem.
  -Już jestem! -wykrzykuje w ich stronę. Vicky z trudem odwraca głowę w moim kierunku. To co widzę mnie przeraża.
    Przez głowę przechodzi mi jedna myśl zabije go. Nie wierzę w to. A ja mu ufałam.
=========
TINI

czwartek, 1 stycznia 2015

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!

Może do ff dobry język mam, lecz na życzeniach niezbyt się znam. 
Nigdy ich składać nie umiałam, zawsze jakiegoś fragmentu zapomniałam. 
Jednak jako córka Apollina, mój umysł od rymów się wygina,  
by złożyć wam życzenia, co chcąc spełnić wszystkie pragnienia. 
Byście wytrwali ze mną rok cały, niech będzie to okres wspaniały. 
Chęć do czytania tych wszystkich wypocin i straconych na mym blogu godzin.
 Dodatkowo dobrej zabawy, do swego obozu wyprawy. 
Do odpałów wiele pomysłów, na misji aktywnych zmysłów. 
Parringów ze swoim ulubieńcem, głowy ozdobionej laurowym wieńcem. 
Coraz mniej sensu w mych słowach, lecz niech to zostanie w waszych głowach. 

A teraz tak na serio, przepraszam za mój nieudany wiersz. 

KOCHAM WAS WSZYSTKICH! 


TINI