W końcu znajduję jakąś boczną uliczkę. Całe miasto otacza mur. Chyba znalazłam jedną z jego bocznych ścian. Już nie biegnę, a idę. Podchodzę bliżej końca miasta. Opieram się plecami o ścianę. Moje oczy znowu zalewają się łzami. Chowam twarz w swoich dłoniach i myślę. Staram się rozszyfrować co włada uczuciami Leo.
Ktoś kładzie rękę na moim ramieniu. Moje ciało przechodzi gorący dreszcz. Czuję zapach perfum różanych. Podnoszę głowę i widzę kobietę. Wygląda jakby przyszła prosto z wybiegu. Ma na sobie różową sukienkę sięgającą do kolan i blond włosy układające się w perfekcyjne loki.
-Afrodyta... -szeptam. Tak, to musi być ona.
-Nie, nie, nie. Tutaj jestem Wenus. Moment, nie jest ci zimno? -dopiero teraz zdałam sobie sprawę z temperatury panującej na dworze. Musi być co najwyżej dwa stopnie na plusie. Do tej pory otoczenie nie miało dla mnie znaczenia, jednak chłód zaczął szczypać moją skórę. -Zaraz mi to zamarzniesz i nici z miłości.
-Co?! Jakiej miłości? -bogini ucisza mnie i ruchem ręki znikąd wyczarowuje czarny płaszczyk. Podaje mi go. Zakładam to na siebie. W środku jest milutki w dotyku i ocieplany. -Dziękuje.
-No nie ma sprawy. A teraz opowiadaj co za problem cię dręczy. Od dawna nie ingerowałam w takie sprawy -jakoś nie jestem pewna co do tych jej ,,spraw'', no ale w końcu jest boginią, wolałabym jej nie wkurzać. Może z tatą, Hermesem, Persefoną i o dziwo Hadesem mam dobre stosunki. No cóż trudno to sobie wyobrazić jak mogą wyglądać dobre stosunki pomiędzy bogiem a herosem.
To wszystko zależy tez od danego boga. Apollo no cóż jest moim ojcem. Wyluzowanym ojcem. Hermes też nie jest taki sztywny jak niektórzy (ekhem Zeus ekhem). Persefona i Hades... kiedyś uratowałam i połowę Podziemia, ale to długa historia. Jednak do tego ostatniego wolę trzymać dystans, nigdy nie wiadomo, co takiemu strzeli do głowy. W jeden dzień może być spoko Mick'iem Jaggerem, a następnego przerażającym potworem.
Wracając do Afrodyty, nie wiem co mam jej powiedzieć. Nie wiem co ona chce wiedzieć.
-No dalej, dalej mów -bogini popędza mnie.
-Tylko o czym?
-No czemu płakałaś co? Wyczułam jakieś sprawy sercowe więc jestem.
Poczułam nagle chęć zwierzenia się. Jak ona to robi... Te jej umiejętności zaczynają mnie przerażać. Powiedziałam jej wszystko co mnie męczyło. Niby mi ulżyło, ale nadal się zastanawiałam, czy jakiekolwiek rozpoczęcie tematu dobrze mi wróży. W końcu to Afrodyta.
-No nie powiem, to jeden z TYCH przypadków, no ale dla mnie to nie pierwszy raz. Ach te wzloty i upadki. Ten chłopak, Valdez, stara się o ciebie. Nawet jak ci na nim zależy to nie możesz tego po sobie pokazać!
-Ale...
-No wstawaj zrobimy cie na bóstwo. No oczywiście nie tak dosłownie bo mi nikt nie dorówna -bogini zakończyła swoją wypowiedź chichotem. Chyba coraz mniej ją lubię...
Podniosłam się. Afrodyta złapała mnie za rękę i wprowadziła do najbliższego budynku. Jej skóra jest przyjemna w dotyku. Kiedy jesteśmy już w środku bogini wyczarowuje zestaw kosmetyków. Jej dłonie bezbłędnie dobierają kolory i ,,przywołują" wszelkiego rodzaju ubrania. Po chwili mam wrażenie, że nałożyła na mnie tone makijażu, to jest straszne.
W końcu przechodzimy do wyboru ubrań. Oczywiście nie mogę zostać w swojej obozowej koszulce. Zostaje mi wciśnięta sukienka w jaskrawo-różowym kolorze. Spoglądam na nią z obrzydzeniem. Nienawidzę tego koloru. Afrodyta chyba zobaczyła mój wyraz twarzy. Zerknęła tylko na mnie z pobłażaniem jakby niechcenie zostania zostania żywą barbie jest czymś dziwnym.
Z niechęcią zgadzam się na kolejne przymiarki. Naprawdę nie chce tego, ale jeszcze bardziej nie chce podpaść bogini. Te ich humory są naprawdę straszne. W końcu przystajemy na czarnych, dżinsowych rurkach i długiej tunice z logiem Nirvany. Przynajmniej nie wyglądam jak wyjęta z jakiejś disneyowskiej bajki. Afrodyty podaje mi lusterko, żebym zobaczyła zrobiony wcześniej makijaż. Spodziewałam się czegoś ostrzejszego. Dobrze pamiętam, kiedy Pipper trafiła do obozu. Przyprowadziła ich wtedy Annabeth i Butch. Ciężko mi jest wspominać Ann, naprawdę ją lubiłam. Ale ona żyje. Nie odeszła na zawsze. Wracając do tematu makijażu. Wtedy kiedy Pipper została uznana wyglądała no... nienaturalnie. Obawiałam się u siebie tego samego, jednak w odbiciu pojawia się moja twarz bez wielu zmian. Oczy mam lekko podkreślone tuszem i kredką. Na ustach nałożony jest jasny błyszczyk. Nie zauważam śladu pudru, który na pewno mi nakładała.
-No to teraz możesz spokojnie jechać na misję! -Afrodyta wyrywa mnie z zamyślenia.
-Yyy... dziękuje.
-Oj no nie ma za co. A teraz lepiej zasłoń oczy, bo muszę wracać na Olimp -wykonuje jej polecenie. Uczę się w obozie od tylu lat, że doskonale wiem co by było, gdybym tego nie zrobiła. Przy odrobinie szczęścia, zostałabym kupka popiołu.
Po chwili jestem już sama w budynku. Pośpiesznie wciągam na siebie płaszcz i wybiegam. Mieliśmy pół godziny na spakowanie się. Nie wiem ile zajęła ta ,,przemiana" ale cieszę się, że zrobiłam to dzień wcześniej. Heros powinien być zawsze w gotowości. Szybkim krokiem poruszam się w stronę miejsca zbiórki. Po chwili jestem już na miejscu. Grupka stoi odwrócona do mnie tyłem.
-Już jestem! -wykrzykuje w ich stronę. Vicky z trudem odwraca głowę w moim kierunku. To co widzę mnie przeraża.
Przez głowę przechodzi mi jedna myśl zabije go. Nie wierzę w to. A ja mu ufałam.
=========
TINI
JA CHCE DALSZĄ CZĘŚĆ!!!!
OdpowiedzUsuńKoszulka Nirvany *o* Afrodyta, dobra kobieta (bogini?), że ci takiego zespołu koszulkę dała. Ale trochę mi to nie pasuje - najpierw żywa lalka barbie, a potem, możnaby powiedzieć, "rockowa" dziewczyna?
OdpowiedzUsuńTeż trochę Afrodyta, jak dla mnie, zbyt... Wyluzowana. Rozumiem, że ona niby taka pomocna, ale to nie pasuje do wizerunku kobiety uwielbianej i łamiącej serca mężczyznom.
Okay... Fajne zakończenie - zostawia niedosyt = chęć zajrzenia do kolejnego rozdziału! Ciekawa jestem, co tam się stało ;3
Poza tym znalazłam jeden przecinkowy błąd, ale nie chce mi się jego szukać (zUa ja x,x).
No to chyba tyle moich uwag. Opisów nie będę się w tym rozdziale czepiać, bo niewiele było do opisania.
Czekam, jak zapewne wiele osób, na następny rozdział :)
I Tiniiiii, miałaś kogoś zabić *robi słodkie oczka*. Może jestem dzieckiem Apolla, ale chyba mam błogosławieństwo od jakiegoś boga mordu i ogólnie walki... Oj no zabijże kogoś, obiecałaś *o*
UsuńNo więc Afrodyta miała dobry humor a rockowa dziewczyna wzięła się z mojego wybrednego gustu. A ktoś zginął/zginie :D
UsuńSPOJLER
Znasz bogów, Afrodyta wiele się od nich nie różni... lubią kombinować.+
O kurde... To jest bardziej skomplikowane niż myślałam ;o
UsuńI ty już kogoś zabiłaś! Tylko teraz pytanie: czy to Leo z
zabił Octaviana, czy chce popełnić samobójstwo. Ewentualnie Tini zabije Leona...
No i nic mi z tego nie pasuje, czyli będę płakać ;__;
Chociaż chyba przesadziłam z tym płakaniem: nie mam serca i nigdy się nie poryczałam przy książce ani filmie (y)
*Sherlockian mode on* dowiesz się wkrótce, ale nie obiecuje, że w kolejnym rozdziale
UsuńAfrodyta taka miła,że aż się boję... ona musi mieć w tym jakiś interes,przecież bogowie nie pomagają ot tak! Tini jak mogłaś urwać w TAKIM momencie? Jak ja się pytam no! Foch! Nie no dobra ten tego... Śmierć Oktawianowi!!! czy coś... czekam na następną notkę z najwyższą niecierpliwością, tak wysoką,że mogę spowodować samozapłon...
OdpowiedzUsuńPozdrawia siostra od Apolla, życząc weny ^^
Sonia